Kawa na ławę, dziś.
Mowa o pewnym murzynie, ponoć po studiach, który
pełni rolę prezydenta USA. Napisał on podobno jakiś list do prezydenta Polski.
Czy list istnieje nie wiem, nie widziałem, a osobie, która pełni ostatnio tą
funkcję nie wierzę.
Ale nie o to w sumie chodzi. Bo choć prawdą jest,
że niedouczeni rezydenci Białego Domu popełnili błąd językowy jest pewne. Że
prezydent USA powinien przeprosić, wg. mnie w formie adekwatnej do poprzedniej
wypowiedzi, a więc również publicznie, to też jest oczywiste.
Że nie wszyscy tak myślą, to oczywiste, podobno
mamy demokrację i każdy może gadać, co, gdzie i o czym chce. Ale, czyżby na
pewno? Bo od pewnego czasu wydaje mi się, że mowa może być tylko nawistna, tolerancyjna
i niefobiczna. O co w tym chodzi, nikt nie wie, choć medialne straszaki
wmawiają, że tak trzeba, sądy wiedzą i niedługo będą zsyłać na Syberię.
Czy Biedroń tak potrafi? Chyba nie.
Najpierw bredził coś o histerycznym języku,
to znaczy polskie obozy, czyli Polacy nic się nie stało. A potem przekonywał, że sierp i młot, nie tylko z chińskiej flagi, są cacy. I to oczywiście jest w porządku.
Ale … oczywiście tylko i wyłącznie, gdy:
to znaczy polskie obozy, czyli Polacy nic się nie stało. A potem przekonywał, że sierp i młot, nie tylko z chińskiej flagi, są cacy. I to oczywiście jest w porządku.
Ale … oczywiście tylko i wyłącznie, gdy:
- pedał nie będzie się obrażał, za nazwanie go pedałem,\
- ciota nie będzie skarżyła się wszystkim, że jest niekatolicka,
- nigdy więcej nie będzie nikt nikomu wmawiał, że krzyżyk w kółeczku jest gorszy od tęczowej szmaty,
- podniesienie ręki, albo zapalenie pochodni, nie oznacza dla oszołomów wywołania wojny.
Przykłady można mnożyć, ale czy to kogoś przekona
i czy to ktoś zrozumie?
Obawiam się, żeBiedroń Pinokio się nie wyleczy z tej swojej homo, i nie tylko, fobi.
Obawiam się, że
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz