sobota, 2 lipca 2011

Na prezydencję

W dzisiejszych "Faktach po faktach" pani Monika Richardson stwierdziła, że każda osoba przyznająca się do eurosceptycyzmu, powinna się tego wstydzić.
Jak to ostatnio stwierdził pan Tusk, w ustroju demokratycznym każdy może gadać, każdy może gadać nawet głupoty. To stwierdzenie pasuje jak ulał do dzisiejszych "występów"

eurooszołomki, jaką jest Monika Richardson.

Na początku widzowie usłyszeli rzewną historię, że za komuny jej babcia czekała na mieszkanie 17 lat, a pan z Zamościa też 17 lat na samochód kilkanaście lat. I to oczywista prawda, bo moja mama na mieszkanie czekała 20 lat, a na telefon nieco więcej. Co mi się w tej wypowiedzi nie podoba? To oczywiste. Pani Richardson chciała wmówić widzom, a równocześnie mnie, że odkąd Polskę "przyjęto" do Unii, w swoim mieszkaniu można zamieszkać od razu, niemal z ulicy. Ja też myślę, że można. Wystarczy poprowadzić kilka propagandowych programów w telewizji, mieć trochę oszczędności oraz wsparcie rodziny i drzwi do mieszkania lub domu stoją otworem. 
Biorąc pod uwagę, że w Polsce jest tylko kilka stacji telewizyjnych, których czas nie jest wypełniony wyłącznie propagandą, plotkami lub pichceniem w kuchni, trudno tam zatrudnić wszystkie osoby z potrzebami mieszkaniowymi. Pozostali najczęściej muszą zaufać developerowi, przewidzieć ukryte intencje banku, jeśłi łaskawie udzieli kredytu, wierzyć w niski kurs franka oraz mieć nadzieję, że spłacą kredyt zanim oddadzą mieszkanie za dodatek emerytalny.

Pani Richardson raczyła również "zapomnieć", że co najmniej od kilkanastu lat przed uniowstąpieniem nie trzeba już należeć do żadnej partii, aby "zasłużyć" na talon na samochód, a dzwonić można nawet bez pośrednictwa narodowego operatora, choć z zagraniczną, unijną dopłatą.

Podobnie obłudnie brzmiał entuzjazm pani Richardson związany z wyjazdami zagranicznymi, kupowaniem ziemi lub zarządzniem firmami poza granicami Polski. Z faktu, że nawet kilkaset tysięcy osób może z tego obecnie korzystać, trudno obronić tezę, że nie byłoby to możliwe, gdyby Polska pozostała poza strukturami UE. Pozostałym milionom rodaków łatwo, w konwencji wygłupów wmawiać wyższość tych w Unii nad tymi nie w Unii.

Tak więc pani Richardson w duchu "tolerancji" dla takich oszołomek jak pani, w ramach gwarantowanej mi przez polską konstytucję wolności słowa i przekonań (o pseudoeuroprawach szkoda wspominać), z dumą wyznaję, że jestem przeciwnikiem udziału Polski w strukturaxh europejskich. I mam nadzieję, że ten stan nie potrwa tak długo, jak przynależność do RWPG.

I na koniec mój mały wkład w "prezydencję".




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz